Daria i Łukasz – historia inwestorów



O Darii i Łukaszu już pisałam. Znajdziecie o nich wzmiankę w mojej relacji z listopadowej Akademii Sourcingu. To właśnie tam spotkaliśmy się po raz pierwszy i to właśnie ta znajomość, może zaowocować we współpracę i stać się idealnym przykładem potęgi, jaką jest networking.


Zdecydowałam się napisać o nich słów kilka, ponieważ osoby takie jak Daria i Łukasz motywują do działania. W nieruchomościach postawili już pierwsze kroki. Nie mają jeszcze dużego doświadczenia, ale szybkość, z jaką podchodzą do tematu, robi wrażenie. To, w połączeniu z odpowiednim mindsetem, gwarantuje im odniesienie dużego sukcesu w tej dziedzinie.


Niech ten wpis będzie dla Was inspiracja i motywacja do działania!


Jak już mówiłam, poznałam tę uroczą parę na Akademii Sourcingu Pawła Albrechta. Nie musiało minąć dużo czasu, byśmy umówili się na pierwsze spotkanie. Poszliśmy na „randkę” na Piotrkowską 217 do King Konga na tajską wyżerkę. Na marginesie — polecam, jeśli lubicie „ostre aż łzy lecą”!


Na spotkaniu miałam się dowiedzieć czegoś więcej o nich samych, trochę lepiej się poznać i porozmawiać o możliwościach naszej współpracy. Postanowiłam się dobrze przygotować i sporządziłam 3-stronnicowy dokument z rozpiską tematów do omówienia. Oczywiście nic z tego nie wyszło – poszliśmy na żywioł! No bo po co tak na surowo, scenariusz z kartki czytać? Zresztą nawet jakbym chciała, to ta para jest tak rozgadana i tak konkretna, że nie musiałam o nic pytać – po prostu słuchałam.



Poznajcie Darię i Łukasza.

Szczęśliwa para inwestorów



Historia Łukasza robi wrażenie. Już od małego był bardzo przedsiębiorczy — od 16 roku życia jest całkowicie samodzielny finansowo. Zaczynał od grania na dyskotekach, organizacji spotkań i tym podobnych rzeczy. Dzięki temu miał na swoje własne potrzeby, a przy okazji uczył się biznesu.


Ogólnie, Łukasz ocierał się o różne prace, niestety nie wszystkie kończyły się sukcesem. W wieku 20 lat Łukasz dostał zdrowego kopniaka od losu, a historia wygląda następująco: nasz bohater znalazł sobie ciężką, fizyczną pracę. Fajnie! Taka praca kształci hart ducha! I rzeczywiście można powiedzieć, że to była jedna z lepszych lekcji, jakie życie mu udzieliło. Za 380 godzin swojej ciężkiej harówki dostał wypłatę w wysokości – 920 zł… Oszukano go. Być może ktoś inny by się poddał i uznał to za życiową porażkę, jednak dla niego to był impuls, by zmienić swoje życie o 180 stopni. Przekuł porażkę w sukces. Sprzedał wszystko, co miał, meble, sprzęty, nawet buty… Za odzyskane pieniądze poszedł na intensywny kurs języka angielskiego, kupił bilet w jedną stronę i wyjechał do Irlandii. Wtedy wszystko się zmieniło. Łukasz odciął się od polskiej mentalności. Zdobył dobrą pracę za granicę a swoją uczciwością, pracowitością i optymizmem zyskał wiele więcej. Któregoś dnia szef zaproponował mu, by wrócił do Polski i nadzorował budowę fabryki w Łodzi. Zgodził się oczywiście, a wkrótce potem zaczęły się pojawiać inne zlecenia – Łukasz zauważył w nich szansę dla siebie. Rozkręcił własną dobrze prosperującą firmę i dzisiaj stać go na to, by być inwestorem w nieruchomościach.


Daria, podobnie jak jej chłopak, imała się wielu zajęć w swoim życiu. Pracowała na etacie, miała firmę ubezpieczeniową, a w międzyczasie interesowała się nieruchomościami. Nie miała doświadczenia w tym temacie, najprawdopodobniej nie zdawała sobie sprawy z trudności, jakie mogą ją spotkać, nie wiedziała, jak wygląda kupno i najem pod kątem formalnym. To jej jednak nie powstrzymało przed działaniem! Co więcej, to był dla niej najwspanialszy intensywny kurs nieruchomości, jaki mogła sobie zafundować. Istnieje takie powodzenie, że człowiek uczy się na błędach. Ten tekst mógłby idealnie podsumować działania Darii, z tym że… to nie do końca prawda… Łukasz ujął to tak:


„Człowiek uczy się na błędach tylko wtedy gdy umie wyciągać z nich wnioski”



Prawda, że dobrze gada? Co z tego, że popełniasz błędy, skoro nie analizujesz ich i za jakiś czas wpadasz w ten sam dołek? Daria na pewno popełniła jakieś błędy przy swoich pierwszych transakcjach, ale uczyła się na nich, wyciągała wnioski. Na dzisiejszym spotkaniu oboje zalali mnie strumieniem informacji, które mogłam usłyszeć tylko od kogoś z doświadczeniem.


W zeszłą niedzielę, dla przykładu, opublikowałam przydługaśny, i jak mi się zdawało wyczerpujący, post na temat zakupu mieszkania i umowy przedwstępnej. Że taka ona ważna, że takie a takie informacje muszę się w niej znaleźć. I co? I jajko. Dzisiaj dowiedziałam się, że oprócz umowy przedwstępnej jest coś takiego jak umowa rezerwacyjna! Napisze o niej kiedyś na pewno, ale na teraz wystarczy powiedzieć, że to taka prosta umowa, którą możecie podpisać od razu, by uwiązać mentalnie sprzedającego. Dajmy na to, oglądacie mieszkanie – super okazja i widzicie rządek chętnych czających się za drzwiami. Wiecie, że mieszkanie się sprzeda, jeśli wy go nie kupicie teraz, zaraz. W takiej sytuacji wyciągacie umowę rezerwacyjną, płacicie zaliczkę (nie zadatek!) – tysiąc albo dwa wystarczą i macie jako taką pewność, że mieszkanie będzie Wasze. To takie pierwsze klepnięcie oferty. Często sprzedający czują się wtedy w jakiś sposób zobowiązani, by dokonać transakcji właśnie z Wami!


Na kolacji z Darią i Łukaszem dowiedziałam się mnóstwa takich smaczków.


Nie chcę powiedzieć, że moi nowi znajomi są jakimiś guru i że zęby zjedli na nieruchomościach. Pewnie sami by przyznali, że oboje są początkujący, jednak pierwsze sukcesy mają już za sobą! Firma, której oboje się obecnie poświęcają, przynosi tak duże zyski, że zaczęli wejście w biznes nieruchomościowy z prawdziwym przytupem! Kupili 5 mieszkań na wynajem w przeciągu 2 i pół miesiąca! „A co to takiego?! Idziesz i po prostu kupujesz!” –usłyszałam od Łukasza. Dużo? Mało? Sami oceńcie. Chodzi o to, że oni działają, nieustannie się kształcą, szukają okazji, współpracy i wartościowych znajomości– nie ma odpoczynku. Dla mnie to najlepsza definicja oddania się w imię sprawy, czyli przekształcenia zainteresowania w czyny.


Już tłumacze, o co chodzi. Ostatnio czytając, najlepszą według mnie książkę o zarabianiu pieniędzy – „Fastline Milionera” autorstwa MJ DeMarco, natknęłam się na rozdział o różnicy między osobami zainteresowanymi i osobami oddanymi. Pozwolę sobie przytoczyć fragment tej książki:


„Zainteresowanie czyta książkę – oddanie wykorzystuje tę książkę 50 razy. Zainteresowanie chce biznesu – oddanie składa wniosek o założenie firmy. Zainteresowanie jest zafascynowane wyglądaniem na bogatego – oddanie jest zajęte planowaniem zdobycia bogactwa”.



Kto się pod tym nie podpisze rękami i nogami? No! Mam nadzieję, że nikt nie podniósł ręki!


Żeby osiągnąć duży sukces, trzeba dużo pracować – nie ma drogi na skróty. To mnie właśnie urzekło w Darii i Łukaszu – są bardzo pracowici, nie boja się wyzwań i właśnie dlatego mają efekty. To wspaniałe móc przebywać wśród takich ludzi. Zabawa polega tylko na tym – by ich znaleźć! Jak, zapytacie?. Weźcie przykład z nas! Jedzcie na jakieś spotkanie networkingowe, najlepiej na takie, za które trzeba zapłacić. Nie robię tu żadnej reklamy – nikt mi za to nie płaci. Po prostu na takie dobrze płatne spotkania jadą odpowiedni ludzie – oddani, a nie zainteresowani. Tych drugi spotkasz na bezpłatnych spotkaniach. Osobiście polecam tych pierwszych.


Trzeba otaczać się takimi ludźmi, jakimi chcemy się stać. To takie proste!


Jeśli przebywamy wśród osób pracujących na etacie od 8 do 16, które zarabiają 3 tysiące brutto, a jedyną ich rozrywką po pracy jest zaleganie przed telewizorem i oglądanie „Dlaczego ja?” to z dużym prawdopodobieństwem sami tacy jesteście i co rusz zadajecie sobie to właśnie pytanie „Dlaczego ja?!”.


Otoczenie ma znaczenie. Przyjrzyjcie się sobie i osobom, z którymi spędzacie najwięcej czasu. Są podobieństwa?


Jim Rohn – amerykański pisarz i mówca motywacyjny powiedział:


„Jesteśmy wypadkową sumą 5 osób, z którymi najczęściej przebywamy”.



Ciężko się z tym nie zgodzić, prawda? Czy należy zrezygnować z dotychczasowych znajomych na rzecz nowych, przedsiębiorczych ludzi? Tak. Tak uważam. Znajomi „niekumający bazy” prędzej podetną Wam skrzydła, niż wesprą. Będziecie słyszeć krytykę, miliony „złotych rad” i będziecie się bali zrobić czegokolwiek, czego inni z waszego środowiska nie robią. Analogicznie otaczając się ludźmi zaradnymi, przedsiębiorczymi będziecie pod wpływem ciągłej inspiracji. Będziecie wręcz zmuszeni, by działać tak jak oni, bo przecież inaczej nie wypada…


Po spotkaniu z tą nakręconą dwójką mam niedosyt! Taką mają wiedzę, tyle robią!


Nie zrozumcie mnie źle – nie jestem leniem. Wstaję przed 6, po pracy etatowej pisze bloga, czytam, szukam okazji — wykorzystuje czas podwójnie, gdzie się da. Ale wystarczyło ich posłuchać przez te 3 godziny, by wzbudzić w sobie chęci na jeszcze więcej! Wiadomo, że doba ma tylko 24 godziny i czasami więcej się nie da — bardziej tu chodzi o zapał, o motywację i inspirację.


Według mnie Daria i Łukasz wyznają prawdziwe wartości które, są kluczem do odniesienia sukcesu i wzniesienia się na wyżyny. Tego też im życzę.

04 comments on “Daria i Łukasz – historia inwestorów

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polityka Prywatności