Hura! Zakończyliśmy remont pierwszego mieszkania na wynajem! Super, tylko że remont zaczął się z początkiem stycznia, a skończył w połowie kwietnia… (na dodatek piszę o tym w listopadzie…). Co poszło nie tak? Ekipa zapiła? Stropy się pozapadały? No nic z tych rzeczy na szczęście. W tym wpisie opowiem Wam, jak wyglądał pierwszy remont kawalerki na wynajem i czemu to wszystko tak się przeciągnęło.
Start remontu
Trzy wpisy temu możecie poczytać o początkach remontu i współpracy z moimi inwestorami – dla wygody możecie kliknąć tutaj. Daria i Łukasz mieli na oku pewną ekipę remontową z polecenia już w zeszłym roku. Wtedy też odbyły się pierwsze rozmowy na temat remontu, a właściwie jak wtedy nam się wydawało odświeżenia mieszkania. Załatwiliśmy całą papierologię związaną z rozpoczęciem prac – tak moi drodzy, wszystko robiliśmy jak należy, zgodnie z literą prawa – zgłosiliśmy remont do spółdzielni, załatwiliśmy zgody na wycięcie gazu i likwidacje kaloryfera w kuchni. Profeska jak się patrzy!
Zasadniczo więc chłopaki rozpoczęli demolkę 10 stycznia. Wszystko szło gładko, remont miał być szybki i przyjemny. To znaczy przyjemny dla mnie i inwestorów, bo jak patrzyłam na naszych biednych chłopaków wnoszących 30 płyt GK na 4 piętro, to miałam wrażenie, że nie było im przyjemnie… Ale te płyty to potem, konieczność ich użycia pojawiła się, wtedy gdy wszystkie tynki pospadały przy wymianie instalacji elektrycznej. To w sumie była pierwsza poważna przeszkoda, jaka nas zaskoczyła.
No bo jak to tak, przecież w bloku nie powinno się nic takiego wydarzyć. Bierzesz gładź, pac na ścianę i szlifujesz. Takie przynajmniej mieliśmy wyobrażenie… No i skończyło się na wnoszeniu tych nieszczęsnych, ciężkich jak cholera płyt, którymi w rezultacie obkleiliśmy całą kawalerkę.
Alternatywnie mogliśmy położyć tynki od nowa, a potem gładzie jednak tutaj pojawia się problem numer 2 – krzywe, wszystko krzywe. Normalna sprawa jak na blok z płyty, ale w tym wypadku mieliśmy ponad 10-centymetrowe rozbieżności i to nie, tylko jeśli chodzi o ściany – mówię też o podłogach i suficie. Położenie tynku, gipsu i gładzi mogłoby być odrobinę tańsze, niż płyty jednak niestety w tym mieszkaniu nic nie chciało nam schnąć (problem numer 3). Wylewka samopoziomująca schła nam dwa tygodnie, a warto nadmienić, że była kładziona tylko częściowo, żeby zakryć największe dziury i doliny. Gdyby nie płyty, remont pewnie skończylibyśmy na święta!
Ale żeby nie nie było – oklejanie płytami tez trwało wieki!
I tutaj taka mała dygresja odnośnie ekipy – dobre chłopaki, znają się na rzeczy, nie piją, nie palą, i ogólnie robią dobrze, ale tempo mają średnie. Nie narzekam, czasem lepiej dłużej poczekać i cieszyć się dobrymi rezultatami niż robić na szybko, po łepkach i nie daj Boże trafić na „Kazika” i „Józka” czy innych specjalistów godnych występu w Usterce.
Tak czy inaczej, tynki popsuły nam trochę krwi, a w połączeniu z niespiesznymi ruchami naszych „remonciarzy” z zaplanowanych na remont 6 tygodni zrobiło się dwa razy tyle!
Oprócz tego prace szły gładko, nie mieliśmy żadnych większych problemów ze strony sąsiadów czy innych technicznych dylematów.
Moja działka – czyli „menago remontu” i współpraca z inwestorami
Jak może pamiętacie z pierwszej części tego wpisu, właścicielami mieszkania są Łukasz i Daria, którzy zajmując się prowadzeniem własnego biznesu, nie mieli czasu na całą tę zabawę z remontem. Dlatego też zajęłam się nim ja – to była moja działka!
Współpraca z tymi inwestorami była czystą przyjemnością! Obdarzyli mnie naprawdę ogromnym zaufaniem i w dużej mierze dali mi wolną rękę. Chociaż… Łukasza mocno świerzbiło, żeby bardziej aktywnie udzielać się w projekcie – i wcale się nie dziwię – to naprawdę wciągające zajęcie!
Do moich zadań należało wykonanie projektu, wyszukanie najtańszych możliwych materiałów i produktów, nadzór nad ekipą, robienie sprawozdań z postępu prac, zakupy i właściwie wszystko, co należało zrobić, by kawalerka nadała się do wynajmu, a na koniec znalezienie najemcy i przygotowanie formalności.
Łukasz z Darią często jednak bywali na budowie, czasem udało mi się ich wyciągnąć do jakiegoś sklepu, a czasem sami coś załatwiali – ci państwo lubią się angażować! Myślę, że dzięki temu wspaniale się uzupełnialiśmy, a przy okazji każdy się czegoś nauczył.
Jak wygląda zarządzanie remontem?
Przy pierwszym takim projekcie pracy wydaje się dużo. Wszystkiego trzeba się nauczyć, zrobić dobry reaserch, jeśli chodzi o tanie meble, sprzęty, wykończeniówkę i usługi (np. szklarz, założenie rolet czy usługa sprzątania po remoncie). W każdej z tych dziedzin trzeba stać się poniekąd specjalistą, wypracować sobie najprostsze i najlepsze metody działania, pojeździć trochę po mieście, a nawet zdobyć kilka nowych znajomości. Nie da się wszystkich tych aspektów „zmasterować” już za pierwszym podejściem, ale zaręczam, że przy każdym kolejnym remoncie jest milion razy łatwiej!
Efekt końcowy
Nie chcę przedłużać – I promiss! Ale najpierw rzućcie okiem na projekty:
Przedpokój nabrał finalnie innych kształtów, ale zasadniczo cała reszta projektu została zrealizowana! Zobaczcie sami:
Trochę się wahałam czy umieszczać w internecie jakikolwiek film ze mną w roli głównej… Nie lubię dźwięku własnego głosu, a na dodatek w tym konkretnym przypadku nagranie powstało z myślą o inwestorach, a nie szerszym upublicznianiu… Może jednak komuś przyda się więcej szczegółów na temat wykończenia takiego mieszkania więc… your welcome!
Co dalej?
Łukasz i Daria na przestrzeni czasu tak bardzo wciągnęli się w nieruchomości za sprawą szkoleń, networkingów i poznanych tam ludzi, że postanowili oddelegować piękniejszą połowę ich duetu (czytaj: Darię) do full-time pracy nad kolejnymi nieruchomościami.
Wiem, że to może nie temat do tego wpisu, ale jestem bardzo dumna i jednocześnie pod ogromnym wrażeniem, tego, co ta dziewczyna zrobiła z kolejnym mieszkaniem i nie byłabym sobą gdym nie pokazała Wam owocu jej pracy!
Kolejna kawalerka miała dokładnie taki sam metraż i rozkład co ta powyżej, znajduje się w tej samej dzielnicy, trochę bliżej centrum i wyglądała tak:
Daria przeistoczyła ją w to:
Szczęki można zbierać z podłogi prawda? Idealnie wpasowała się w trendy – zieleń, drewno, imitacja betonu! Takie wnętrza są teraz najmodniejsze i dobrze prezentują się na zdjęciach, wyglądają bogato po prostu.
Osobiście lubuję się w jasnej kolorystyce, szarościach i beżach, i lepiej mi się “oddycha” w takich właśnie wnętrzach, ale mam wrażenie, że biele powoli – choć ponadczasowe – zaczynają kojarzyć się z taniością, skromnym wykończeniem i odchodzą do lamusa. Chętnie poznam Wasze opinie w tej sprawie. Wolicie śnieżno-białe wnętrza czy ciemniejsze, w loftowym stylu?
BONUS
Pod spodem możecie zobaczyć film z wizyty Kuby Midla w tym fantastycznym mieszkaniu gdzie Łukasz i Daria opowiadają o remoncie, doświadczeniu jaki zebrali i ich sposobie działania:
Wow, wyszło naprawdę bardzo dobrze! Czy możesz się podzielic swoimi odczuciami podczas zarzadzania remontem? Czy pojawił się może stres, wątpliwości? Jak sobie poradziłaś z negatywnymi emocjami.
Czy możesz zrobić wpis o pośrednictwie na własnej działalności?
Powodzenia!
Adam, dzięki! Oczywiście, takie posty się już szykują powoli 🙂 Na ten moment mogę powiedzieć, że stresu większego ani wątpliwości nie było – głównie dlatego że inwestorzy wiedzieli, że to dla nas wszystkich coś nowego i dajemy sobie margines na błędy. Negatywnye emocje również się nie pojawiły, jedynie wydłużający się termin robót mnie trochę denerwował, ale nie miałam na to wpływu więc skupiłam się na dopingowaniu ekipy i dopinaniu swoich zobowiązań.
Ps. wpis o pośrednictwie będzie po nowym roku – na razie chcę zebrać trochę więcej doświadczenia w tym zakresie.
Pozdrawiam!
calkiem ladnie wyszlo , czemu nic nie schlo ? czemu nowe tynki odpadly , cos musialo byc nie tak . z tego wzgledu jako inwestor nie zdecydowal bym sie na mieszkanie w bloku bo przy realnej stopie zwrotu 8% za juz wymiera rocznie 100tys wiecej polakow jak sie rodzi ) takie mieszkania wydja mi sie kiepska inwestycja . Co do materialow mowiac mozliwei najtaniej co masz na mysli . Bateria do zlewu mozliwie jak najtansza ? meble mozliwie jak najtansze ? odplyw liniowy ? wydaje mi sie ze warto na tym nie oszczedzac jesli am to byc inwestycja na lata
Dziękuję,
Warunki atmosferyczne utrudniały schnięcie nowych tynków i wylewek natomiast stare odpadły… ze starości.
Oczywiście każdy może wybrać najlepszą inwestycję dla siebie np. w nowym budownictwie i mieć zwrot ok.4-5% przy dobrych wiatrach. Wszystko jest kwestią wyborów.
Jeśli chodzi o sformułowanie “możliwie najtaniej”, chodzi o to by nie kupować najtańszego paździerza, a możliwie najtańsze produkty w dobrej klasie tak, by starczyły na lata.
Pozdrawiam!