Jest 5 stycznia 2019 roku, a ja przychodzę do Was z Postanowieniami Noworocznymi. Część pewnie powie, że to za późno, że takie postanowienia robi się na samym początku roku albo nawet i przed, a nie 5-go. Rzeczywistość jednak pokazuje, że u większości, motywacja siądzie w okolicach połowy stycznia, wraz z pierwszymi roztopami (czy też deszczem w naszym wypadku). Przyznać się! Ilu z was zdarzyło się spisać wspaniałe, tryskające ambicją postanowienia tylko po to, by po tygodniu lub dwóch o nich zapomnieć? Myślę, że każdy ma to na swoim koncie.
Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego tak się dzieje? Ja tak, i doszłam do wniosku, że wyznaczając sobie cele na kolejny rok, robimy to w okresie, kiedy mamy zdecydowanie za dużo wolnego czasu i za mało spraw na głowie. Są Święta, mniej obowiązków, chętniej wstajemy z łóżka, wiedząc, że nie trzeba spieszyć się do pracy. W takich warunkach łatwiej jest nam zaplanować coś, co w naszym codziennym, zabieganym życiu nie będzie miało racji bytu.
Dajmy na to postanowienie typu: będę chodzić na siłownię 5 razy w tygodniu. Fajnie. A ile razy w poprzednim roku chodziłeś? Celowo pytam w roku, a nie w tygodniu… Mając wolne i będąc wypoczętym, rzeczywiście może nam się wydawać, że damy radę. No problemo amigo! Jednak już 2 stycznia, wracając do pracy, zaczynamy sobie zdawać sprawę, że cos tu nie gra… Po pracy jesteście wykończeni i chcecie wracać do domu a tu jeszcze zakupy, obiad na jutro i prasowanie. To kiedy ja mam iść na tę siłownię? Wydaje się to nierealne i tym oto sposobem 95% ludzkości po pierwszym tygodniu stycznia zostaje z abonamentem na siłownię i brakiem czasu na jego wykorzystanie.
Dlatego moi drodzy, ja swoje postanowienia spisuję dzisiaj – 5 stycznia. To i tak wcześnie, ale zdążyłam się już oswoić z moją codzienną rzeczywistością. Igły z choinki już opadły, a razem z nimi świąteczny nastrój – to idealna pora, by zaplanować ten rok! A będzie wspaniały!
Jak powinny wyglądać postanowienia, by zwiększyć ich moc realizacyjną i podbudować swoją motywację? Wyróżniłam 4 cechy postanowień, dzięki którym uda Ci się w nich wytrwać:
• Muszą być REALNE – nie wyznaczajcie sobie celów, których nie macie możliwości zrealizować. Na przykład, ktoś, kto chodzi na siłownię kilka razy w roku, ma marne szanse na nagłą zmianę i 5 treningów w tygodniu. Jeżeli ktoś uwielbia jeść, to przejście na drastyczną dietę sprawi, że zrezygnuje po kilku dniach, a na dodatek zniechęci się do podejmowania dalszych działań. Bazując na tych przykładach, jeśli chcecie zacząć uprawiać sport, a wcześniej tego nie robiliście – zacznijcie od 1 treningu w tygodniu. Jeżeli chcecie lepiej się odżywiać, wpiszcie na listę swoich postanowień np. rezygnację z używania cukru. Takie cele będą jak najbardziej realne, bo o wiele łatwiej jest iść do przodu małymi kroczkami. Te małe kroczki zaczerpnęłam z metodologii Slide Edge. Cała idea opiera się o książkę o tym samym tytule, autorstwa Jeffa Olsona. Dla jasności – jeszcze jej nie przeczytałam, czeka w kolejce, natomiast sama koncepcja jest mi dobrze znana. Spotkałam się z nią po raz pierwszy, ucząc się programowania od Mirosława Zelenta — znanego nauczyciela w tej dziedzinie na YouTubie. Oprócz materiałów czysto informatycznych czasami publikuje filmy o tematyce rozwoju i zgłębiania samego siebie w tym, niesamowicie inspirujący film o Slide Edge właśnie. Koniecznie obejrzyjcie, a zrozumiecie, o co chodzi:
• Trzymaj się zasady CO ZA DUŻO TO NIE ZDROWO. Najlepiej jest wyznaczyć sobie kilka postanowień, a nie całą litanię nowych obowiązków, których połowy nawet nie spamiętacie. Realizacja celów zawsze wiąż się z wyjściem ze swojej strefy komfortu. Idziecie na trening? Super – tylko pot ma cieknąć strumieniami! Jak jest przyjemnie i mięśnie nie bolą, to znaczy, że marnujecie czas. By się rozwijać, musicie czuć dyskomfort. Nie jedzeni słodyczy, mnie osobiście sprawia fizyczny ból. No cóż zrobić — łasuchem jestem i przyznaję się bez bicia. Poranne wstawanie z ciepłego łóżeczka i postawienie stopy na zimnej podłodze, też do przyjemności nie należy. Jednak gdy zgodzimy się zaakceptować te niedogodności, to znaczy, że jest progres. I teraz zastanówcie się — czy zmuszenie swojego organizmu do przyjęcia wszystkich nieprzyjemności naraz, da pozytywny skutek czy może odwrotny. Tu znowu sprawdza się metoda Slidge Edge. Dajcie sobie czas na oswojenie się z nowymi wyzwaniami, jedno po drugim — małymi kroczkami ludzie!
• Dokonuj REWIZJI swoich postanowień. Rok jest stosunkowo długi. Często nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co przyniesie kolejny dzień, nie mówiąc już o kolejnych 365! Nasze plany będą ulegać zmianom i ewoluować. Spisanie więc celi z początkiem roku nie wystarczy. Trzeba wracać do naszej listy. Sprawdzać, czy wszystkie plany są aktualne i mają sens. Może trzeba też dopisać kolejne? Może wyrobiliście sobie nawyk wstawania o 6 i pora zrobić kolejny krok – nastawić budzik na 5?
• Wyznaczanie TERMINÓW. Narzucenie sobie deadlinu na rozpoczęcie czy zakończenie realizacji naszego celu będzie nas stymulowało bardziej do działania, niż samo hasło chce mieć prawo jazdy. Sprecyzujcie dokładnie, kiedy chcecie rozpocząć kurs, np. w lipcu, bo wtedy właśnie skończycie realizację poprzednich dwóch celów.
Miejcie na uwadze, że nie jestem naukowcem, a powyższe cechy to czysty wymysł mojego umysłu. Dajcie znać w komentarzach czy się zgadzacie. A może chcielibyście coś dorzucić?
CEL? POSTANOWIENIE? PLAN?
Czy to wszystko jedno i to samo?
Pisząc teksty, często muszę posiłkować się synonimami. No przecież nie ładnie tak cały czas się powtarzać. Ten wpis jest o postanowieniach i w połowie pracy nad nim zaczęłam się zastanawiać czy tak naprawdę słowa, których zamiennie używam, są synonimami?
Doszłam do wniosku, że nie! Podam więc taki przykład dla zobrazowania różnic, które według mnie, pomogą zarówno Wam, jak i mnie samej, sformować odpowiednie postanowienia.
Weźmy na tapetę chudnięcie, bo to chyba jedno z najczęstszych postanowień wszystkich ludzi, na całym świecie.
CELem będzie: Schudnąć 5 kilo
PLANem: Znaleźć trenera personalnego, chodzić na trening 2 razy w tygodniu, ograniczyć jedzenie słodyczy do jednego dnia w tygodniu.
Jednak to, że mamy wyznaczony cel i plan jego realizacji wcale nie oznacza, że będziemy zgodnie z nim postępować. Przecież nie ma tu żadnego, obiecuję, będę, przyrzekam. Po prostu napisaliście, w jaki sposób schudnąć i tyle.
POSTANOWIENIE powinno więc wyglądać tak:
„Będę ćwiczyć pod okiem trenera, na siłowni, w poniedziałki i środy między 18.00 a 19.30, natomiast słodycze będę jeść tylko i wyłącznie w soboty”.
No i to jest obietnica! Myślę, że spokojnie można to nazwać afirmacją, które podobno czynią cuda, jeśli się je powtarza każdego dnia.
Przechodzimy do sedna — Postanowienia Noworoczne
Pisałam kiedyś o moim srebrnym zeszycie. To taki zeszyt, w którym zapisuję swoje cele, co chcę w życiu osiągnąć, zmienić, pomysły biznesowe, a nawet cytaty i streszczenia książek, które czytam. To taka kombinacja motywującej wiedzy z harmonogramem działania. Polecam każdemu założenie takiego srebrnego zeszytu — no wiadomo, nie musi być srebrny- i traktowania go jako swoją własną biblię sukcesu. Można przeczytać miliony poradników i książek biograficznych ludzi, którzy odnieśli sukces, jednak każdy z nas powinien wytyczyć sobie swoja własną drogę, ze specyficznymi dla siebie zasadami, dostosowanymi do obecnych potrzeb i wizji. Taki zeszyt ma mniejsze prawdopodobieństwo zaginięcia lub zniszczenia niż zwykła karta papieru, na której spiszecie swoje postanowienia, a po latach miło będzie wrócić do takiego pamiętnika.
Jakie Postanowienia wpiszę do mojego zeszytu?
1. Codziennie będę wstawała o godzinie 6 i przeznaczała godzinę na rozwój osobisty: 30 minut na gimnastykę, 20 minut na czytanie książki, 10 minut na czytanie afirmacji (np. tych postanowień), medytację i zaplanowanie rozpoczynającego się dnia.
Nie bez przyczyny, to postanowienie znajduje się na samym szczycie listy. Z natury jestem strasznym śpiochem – ale to naprawdę strasznym. Większość ludzi, gdy mówi, że są śpiochami, mają na myśli, że wstają o 10 lub 11. Ja mogę spać do 14… Zawsze tłumaczyłam sobie, że wynika to z potrzeb fizjologicznych mojego organizmu. Tjaa… Jasne, że każdy ma inny chronotyp (o tym zagadnieniu ciekawie mówi Kasia Gandor na swoim kanale YT — polecam!), ale spanie więcej niż 8-9 godzin to zdecydowanie przesada!
W Świąteczny czas pochłonęłam kilka książek i jedną z nich był bestseller Hal’a Elrod’a – Fenomen Poranka (Miracle Morning). Bardzo polecam Wam tę pozycję, bo jak się okazuje wstawanie skoro świt, jest o wiele prostsze, niż się może wydawać i są na to sposoby. Ja, od razu zaczęłam je stosować i od ponad tygodnia wstaję o godzinie 6, ćwiczę, czytam i o siódmej – czyli wtedy kiedy zazwyczaj przewracałam się na drugi bok – mam wspaniale rozpoczęty poranek za sobą. Ćwiczenia pobudzają endorfiny, a świadomość, że zrobiłam coś, dla swojego rozwoju sprawia, że jestem naładowana pozytywną energią na cały dzień. Naprawdę – przeczytajcie tę książkę!
2. Będę rozpisywała szczegółowy plan zadań na każdy dzień, a najtrudniejsze zadanie wykonam na samym początku.
Sposobów na organizacje czasu jest mnóstwo, wszystkie je znajdziecie w książce Briana Tracy’ego — Zjedz tę Żabę. Lektura obowiązkowa! Dla mnie zwykła kartka papieru na razie sprawdza się najlepiej. Jak wykonam jakieś zadanie, od razu skreślam i widzę postęp – to bardzo motywuje! Dodatkowo polecam różnego rodzaju aplikacje na smartfony. Moja ulubiona – ba najprostsza – to Wunderlist. Robię tam np. listę zakupów, którą udostępniłam mojemu chłopakowi. Na bieżąco widzimy zmiany i co zostało do kupienia. Bardzo ułatwia i przyśpiesza komunikację.
3. Przeznaczę godzinę dziennie lub dwie, w zależności od pogody, na spacer z psem.
Spacery są zdrowe i poprawiają kondycję, każdy to wie, a w tym przypadku korzystam nie tylko ja, ale też moja futrzana kulka.
4. Stopniowo ograniczę jedzenie słodyczy. Systematycznie każdego tygodnia dodając jeden dzień bez ich spożywania do momentu, kiedy przestanę je jeść w ogóle.
To będzie trudne, ale już raz udało mi się nie jeść nic słodkiego przez pół roku. Żadnej czekolady, ciast, ciasteczek, cukiereczków. I wiecie co? Po pierwszym miesiącu takiej diety po prostu nie miałam ochoty na nic słodkiego – zupełnie się odzwyczaiłam.
Kluczem do sukcesu każdego postanowienia jest wyrobienie sobie pozytywnego nawyku. Uczone głowy mówią, że pierwszy miesiąc jest trudny a pierwszy tydzień nie do zniesienia, ale potem jest już z górki! Trust me – I’ve been there!
5. Będę czytać minimum jedną książkę tygodniowo.
Minimum! Paweł Albrecht zaleca czytanie jednej dziennie… Zdarzyło mi się owszem przeczytać tak kilka pozycji, jednak na to jest potrzebny czas. O ile nie macie zdolności ultraszybkiego czytania, polecam rozłożenie sobie książki na kilka dni, jednocześnie dając sobie czas na inne rozwojowe czynności.
6. W styczniu idę na kurs prawa jazdy i zdam egzaminy do końca lutego.
Zadeklaruje to publicznie — ZDAM ZA PIERWSZYM RAZEM. Inaczej będzie obciach 😀
7. Będę chodzić na minimum 20 mieszkań tygodniowo.
Zgodnie z zaleceniami Pawła Albrechta. Na warsztatach jasno dał nam do zrozumienia, że mamy nie zgłaszać pretensji, że biznes nie działa, jeśli chodzimy na mniej niż 20 mieszkań. To chyba nie ma wyjścia, nie?
8. Nie będę tracić czasu na oglądanie telewizji, Instagrama i innych mediów społecznościowych z wyjątkiem Facebooka (by być na bieżąco z wydarzeniami i osobami związanymi z nieruchomościami).
Tu chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć – telewizja i społecznościówki to zjadacze czasu. Niestety łatwiej jest usiąść przed telewizorem, tłumacząc, że się jest zmęczonym po pracy niż wziąć się za czytanie zaawansowanej gramatyki języka angielskiego. Nie ulegajcie pokusom!
9. Będę optymistycznie i z uśmiechem podchodzić do życia – nie będę marudzić, będę zawsze miła i rzetelna oraz oddana swojej pracy i nigdy się nie poddam w realizacji moich celów.
Tutaj powinnam Was odesłać do takich książek jak Myśl i Bogać się – Napoleona Hilla, Fastlane Milionera – Mj DeMarco czy Bogaty albo Biedny – po prostu różni mentalnie – Harva Ekera.
Moje dziewiąte postanowienie to kwintesencja przekazu tych książek.
10. Odniosę sukces, ponieważ głęboko w wierzę w siebie i swoje możliwości i wiem, że jeżeli będę wyrwała, to spełnię każde marzenie – mój los jest w moich rękach!
To mój dekalog afirmacji. Te postanowienia, nie są tylko postanowieniami na 2019 rok. To postanowienia, które stawiam sobie dzisiaj, po to, by stały się moimi nawykami już na całe życie. No może poza tym prawkiem… Mam nadzieję, że zdawanie tego egzaminu nie wejdzie mi w nawyk! A Wam udało się za pierwszym razem? Pochwalcie się – zobaczymy, jakie są statystyki!
Na koniec polecam Wam obejrzenie tego filmu. Dokładniej TEDx, na który natknęłam się, już dawano, a który za każdym razem wywiera na mnie takie samo wrażenie. Stephen Duneier – mówca, niesamowity człowiek, który udowodnił swoimi zabawnymi poczynaniami, że człowiek jest zdolny osiągnąć wszystko, czego tylko zechce. Wystarczy maleńka zmiana w sposobie działania, by zmienić wszystko.
Rozumiem, że teraz zaczynasz od szukania mieszkania na pierwszy flip ? Pozdrawiam !
Kasia, tak — od mniej więcej połowy grudnia chodzę i oglądam mieszkania na flipa, a od Nowego Roku chodzę na wszystko 😀
Ja właśnie sprzedaje swój pierwszy flip. Powodzenia dla Ciebie i czekam na relacje.
Kasiu, gratulacje! Sprawiłabyś mi ogromną przyjemność, opisując swoje pierwsze doświadczenia! Jeśli masz chwilkę, napisz koniecznie na mojego e-maila, jak to wszystko wyglądało 🙂 Pozdrawiam
Jasne. Jutro wszystko ci opiszę.