“10 kroków do wolności finansowej” – według Pawła Albrechta

W moim pierwszym wpisie wspomniałam, że moja przygoda “na poważnie” z nieruchomościami zaczęła się od wysłuchania podcastu Albrechta o 10 krokach do wolności finansowej.

Pomysł związany z nieruchomościami kiełkował w mojej głowie już od jakiegoś czasu i był podlewany przez taki czy inny filmik bądź artykuł znaleziony randomowo w sieci. Jednak dopiero ten podcast sprawił, że moja mała sadzonka pt. “Zarabiaj na Nieruchomościach” wystrzeliła w górę. To był taki, brzydko mówiąc, turbo-nawóz dla mojego głęboko ukrytego pragnienia.

Podcastów Albrechta warto wysłuchać, w każdym jest dużo mądrości, a oprócz tego są bardzo inspirujące. Oczywiście o ile mamy otwarty, chłonny umysł i nie negujemy każdej idei z góry, mówiąc: “Bogatemu zawsze łatwiej”, “Gościu szuka leszczy, nie ze mną te numery”.

Dużo ludzi niestety w ten sposób neguje każdą innowację i pomysł na osiągnięcie bogactwa.

Nie zapominajmy jednak, że spora część bogatych była kiedyś biedna i w związku z tym warto dowiedzieć się, co takiego ONI zrobili, by osiągnąć sukces. Jest wysoce prawdopodobne, że idąc dokładnie ich śladem, my też ten sukces osiągniemy!

Nie będę dokładnie opisywać każdego z dziesięciu kroków. Tutaj najlepiej samemu posłuchać co Paweł ma do powiedzenia, bo mówi tak, że nie da się nic dodać ani ująć. Tutaj znajdziecie więcej informacji.

Zamieszczę jednak poniżej listę 10 kroków z moimi przemyśleniami:

1. Wyznaczenie celów. To absolutna podstawa jakichkolwiek działań w naszym życiu. Mając cel, wiemy co robić, bo prawdopodobnie sporządziliśmy też do tego celu jakiś plan działania. Dzięki temu nie żyjemy z dnia na dzień i nie wykonujemy na autopilocie kolejnych punktów z listy: 1.praca, 2.dom, 3. Odpocznij, 4. Powtórz.
2. Odpowiedni mindset, czyli przekonania o zarabianiu. W tym miejscu gorąco polecam książkę T. Harve Eker pt. „Bogaty albo biedny po prostu różni mentalnie”. Niesamowita, otwierająca oczy książka. Po przeczytaniu inaczej spojrzycie na swoje finanse i siebie samych.
3. Znajomość ludzi i networking. Kontakty to podstawa. Może Ci wpaść super okazja, ale trzeba będzie zapłacić gotówką, bo inaczej umknie Ci sprzed nosa. Jeżeli znasz odpowiednich ludzi, po prostu dzwonisz – w tym wypadku do inwestora – i nic Cię nie omija.
4. Rynek, na jakim działamy. Proste – musisz znać swój ogródek. Rodzaje mieszkań, dobre i złe dzielnice, ceny rynkowe…
5. Samozatrudnienie. Ciężki do przełknięcia temat dla wielu. Mówiąc w skrócie: etat to zło. Kropka.
6. Dyscyplina i konsekwencja. Możemy opracować najlepszy i najskuteczniejszy plan działania, jednak nic on nie zmieni, jeżeli nie będziemy go konsekwentnie realizować. Niezależnie czy danego dnia nam się chce, czy mamy katar, czy prasowanie do zrobienia.
7. Nauka – ciągłe doskonalenie. „Ucz się, ucz, bo nauka to potęgi klucz. A jak zbierzesz wiele kluczy, to zostaniesz woźnym…”. Ktoś mnie kiedyś poczęstował takim tekstem i bardzo utkwił mi on w pamięci. Zgadzam się z nim, gdy mowa o nauce w szkole. Czysto teoretyczne, bezsensowne klepanie formułek. Nie polecam. Co innego nauka płynąca z realnych, życiowych sytuacji, wiedza, którą możemy wykorzystać na co dzień. Taka wiedza to potęga!
8. Skala i automatyzacja. Skala pozwoli nam zwiększyć obrót, a automatyzacja to przyspieszy. W kontekście mieszkań powiem tak: „Po co podnajmować 5 mieszkań, skoro można podnajmować 20?”.
9. Delegacja zadań. Na pewnym poziomie rozwoju naszego biznesu będziemy zmuszeni oddelegować część naszych obowiązków. Doba ma niestety tylko 24 godziny, a my się nie rozdwoimy. Dla własnego zdrowia dobrze jest zlecić innym to, co można i się opłaca zlecić a samemu zająć się dalszym rozwojem.
10. Aktywa. To obszerny temat, ale w mojej opinii sprowadza się to do jednego: Nie wydawaj jak szalony, wszystkiego, co zarobisz na pasywa. Inwestuj w aktywa – one przyniosą Ci więcej pieniędzy.

Odsłuchałam podcast w sumie 3 razy. Pierwszy raz wracając z pracy autobusem (słuchanie podcastów to najlepszy pomysł na spożytkowanie czasu, jaki poświęcamy na dojazdy gdziekolwiek), drugi raz na spacerze z psem a za trzecim razem usiadłam i spisałam wszystko w punktach.

Założyłam sobie zeszyt sukcesu. Ładny taki, srebrny, w Tigerze kupiłam 🙂

Kierując się wskazówkami Albrechta, rozpisałam swoje cele — te najważniejsze. Nadałam im deadline i wstępny zarys planu działania.

Ten plan rozpisywałam i przekształcałam w dosyć drastyczny sposób wielokrotnie, ponieważ odkładając na półkę kolejną przeczytaną mądrą książkę, w mojej głowie coś się burzyło i coś się budowało na nowo. Z nową wiedzą rodził się nowy, ulepszony plan. Obecnie plany są w miarę ustabilizowane, a zmiany wprowadzam rzadziej. Stają się coraz lepsze.

Chociaż przyznać muszę w tym miejscu, że czytam obecnie jedna mocno odkrywczą książkę, która zdaje się negować do pewnego stopnia te poprzednie… Jeszcze nie wiem, jak to na mnie wpłynie… Ale o tym innym razem 🙂

W moim Srebrnym Zeszycie oprócz aktualizacji planów zapisuję pomysły, ważne zdania i cytaty, które wpływają na zmianę mojej mentalności i myślenia. Robię tam też streszczenia najlepszych przeczytanych książek. TAK! Streszczam sobie książki… W niektórych znajduje się tak dużo wiedzy, że nie ma możliwości zapamiętania wszystkiego! Urządziłam więc sobie takie własne studia zaoczne i wszystko notuje w punktach. Potem, regularnie jak na studentkę przystało, czytam moje notatki, by wiedza sama wchodziła do głowy.

Na końcu zeszytu mam stale rosnącą listę książek do przeczytania, tych motywujących, tych z wiedzą praktyczną, biografii ludzi sukcesu, a nawet autorów przydatnych podcastów i blogerów.

Traktuję ten zeszyt jak Biblię mojego sukcesu.

Serdecznie polecam produkowanie sobie własnej Biblii. Niezależnie czym chcecie się zajmować i co osiągnąć. Takie notatki wprowadzają porządek. Zapisywanie wszystkiego wpływa na realizację!

W miarę rozwoju bloga będę dzielić się z Wami moimi zeszytowymi zapiskami.

Stay tuned!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polityka Prywatności